frasobliwy-j.s. frasobliwy-j.s.
291
BLOG

UWAGA AGENTURA NA LITWIE ! UNIA ŚRODKOWO-EUROPEJSKA PILNIE POTRZEBNA

frasobliwy-j.s. frasobliwy-j.s. Polityka Obserwuj notkę 8


14-03-2010                                                                                

UWAGA   AGENTURA  NA  LITWIE !  –  UNIA ŚRODKOWO-EUROPEJSKA PILNIE POTRZEBNA !

Dopiero co napisałem o prawdopodobnej roli agentury rosyjskiej w psuciu stosunków Polski z Łukaszenką (Uwaga agentura! Ostrożnie z tą Białorusią!), gdy przy okazji obchodów święta niepodległości Litwy, został wywołany podobny problem na linii Polska – Litwa.
           Z ust gości red. Danuty Holeckiej w czwartkowym programie "Minęła Dwudziesta" mogliśmy się dowiedzieć, że mimo oficjalnie dobrych stosunków między naszymi krajami na najwyższym szczeblu – do czego obliguje członkostwo w UE – w praktyce wszystko układa się źle. Oczywiście – podobnie jak na Białorusi – powodem są konflikty z mniejszością polską. W przypadku polskiej mniejszości na Litwie, niezmiennie głównym problemem są kwestie pisowni polskich nazwisk, własnego szkolnictwa, zwrotu majątków i większej autonomii. Jednak według opinii wypowiadających się, Polacy cały czas zachowują się lojalnie wobec tego państwa, nie czyniąc nic, co mogłoby zagrażać jego suwerenności. Litwa nie doświadcza również żadnej inwazji ze strony naszych rodaków migrujących "za chlebem", czy też w celach biznesowych, co w przypadku tego małego kraju mogłoby przecież wzbudzić niepokój krajowców. Jednak mimo braku wyraźnych przesłanek, sytuacja wciąż ulega pogorszeniu? Nasilają się nie tylko szykany ze strony władz, ale co gorsze, radykalizują się nieprzyjazne postawy Litwinów wobec naszych rodaków, którzy są traktowani jak piąta kolumna. Odwrotnie dzieje się w stosunku do Rosjan! Jeden z gości programu stwierdził, że proporcje sympatii do Polski i Rosji uległy wręcz odwróceniu. Dzisiaj aż 70% popiera współpracę z Rosją, a tylko 30% z Polską i UE. Użył nawet sformułowania, że "im więcej na Litwie Rosji tym mniej Polski". Oczywiście sytuacja wyraźnej zmiany orientacji Litwinów może być uwarunkowana do pewnego stopnia dotkliwym kryzysem gospodarczym, na pewno jednak ma związek ze ostatnimi zmianami w sferze geopolityki, czyli w stosunkach między mocarstwami w ramach rywalizacji o strefy wpływów. Rezygnacja z tarczy w Polsce i Czechach, pasywna postawa Zachodu wobec agresji na Gruzję, bierność wobec regresu "Pomarańczowej Rewolucji", czy wobec dyktatu paliwowego Rosji, a także tendencja powrotu do centralizacji władzy i imperialnych ambicji w kraju pod rządami pułkownika KGB, to wszystko mogą być zwiastuny poważnych zmian w sytuacji międzynarodowej w tym rejonie, pomimo status quo w ramach formalnych sojuszy. Jak można się spodziewać, ekspansja Moskwy przybierze szczególne nasilenie w stronę dawnych republik radzieckich, które utraciła w okresie pieriestrojki i rządów jelcynowskich. Na mapie tej ekspansji – co do tego nie ma wątpliwości – znajdują się kraje bałtyckie. Powodem jest ich strategiczne położenie, jak również rywalizacja z Polską o sektor paliwowy (Możejki).
W jaki sposób Rosja może osiągnąć swój cel? – Oczywiście w jakiejś mierze na drodze polityki jawnej dyplomacji i współpracy gospodarczej. Jednak te metody mogą być niewystarczające, by wyrwać te kraje z orbity wpływów Zachodu. Znając długie tradycje Rosji, w korzystaniu z metod inwigilacji i agentury wpływu, sięgające czasów Ochrany, a zwłaszcza KGB, można być pewnym, że nie omieszka ona posłużyć się tym jakże skutecznym narzędziem do osiągnięcia swoich celów, zwłaszcza, że taką szansę stwarza jej spadek po gigantycznej agenturze sowieckiego imperium – agenturze, która nie została w przypadku krajów bałtyckich rozbita na drodze porządnej lustracji, skutkującej odsunięciem szpionów od wpływów. Oczywiście w polu działania tej siatki – podobnie jak na Białorusi odpowiednim obiektem mogącym posłużyć do skłócenia naszego sąsiada z państwami rywalizującymi z Rosją o wpływy, może być jakaś znacząca mniejszość narodowa i resentymenty historyczne. W przypadku Litwy taką rolę idealnie spełnia największa grupa etniczna, z którą stosunki są obciążone konfliktami z przeszłości – mniejszość polska. Aby wykorzystać możliwości w tym zakresie, najlepiej posłużyć się najskuteczniejszym instrumentem jakim jest prowokacja. O tym, że ta metoda w przypadku Litwy już funkcjonuje, może wskazywać przypomniany we wczorajszym programie incydent z ostatnich wyborów na Litwie, kiedy to bez wyraźnego powodu Vytautas Landsbergis wezwał  swoich rodaków do radykalnego odsunięcia Polaków od wpływów w okręgach polskich, co na szczęście nie powidło się, gdyż Polacy – co się u nich zdarza tylko w obliczu "oblężenia Częstochowy" – wykazali się wyjątkowym zdyscyplinowaniem i stawiwszy się przy urnach prawie w stu procentach, odparli atak Litwinów pod przywództwem byłego prezydenta. Może nie byłoby w zachowaniu nacjonalisty Landsbergisa nic podejrzanego, gdyby nie to, że – jak podawała swego czasu polska prasa – okazał się on być tajnym współpracownikiem specsłużb sowieckich, co może oznaczać, że jego akcja mogła mieć charakter zadania zleconego przez cichych przełożonych. Oprócz tego faktu można by przytoczyć jeszcze kilka incydentów mogących mieć charakter prowokacji. Ostatnio jest to np. bulwersujący wszystkich Polaków na Litwie jak i tu w kraju, incydent z kaplicą Matki Boskiej Ostrobramskiej, będącą wielkim historycznym symbolem. „Majstrowanie” przy tym zabytku, można by przyrównać pod względem wymowy symbolicznej np. do zamachu na oświęcimski napis „Arbeit Macht Frei”, tylko, że  tym razem sprawcą są "czynniki oficjalne". Wśród incydentów z przeszłości mogących mieć charakter „służbowej” gry operacyjnej, przychodzi mi jeszcze na myśl głośna kilka lat temu inwazja polskich kibiców podczas meczu piłkarskiego pomiędzy naszymi klubami w Wilnie. Nasi chłopcy popisali się wtedy agresją o wyjątkowym natężeniu wobec spokojnych i kulturalnych Litwinów – agresją, której nie powstydziliby się wikingowie. Odniosłem wrażenie, że Litwini odczytali to zachowanie polskich kibiców, jako sygnał wrogości z naszej strony i zagrożenie pogromem. Na pewno w związku z tym incydentem pojawiły się u nich podświadome obawy, o brutalne zdominowanie przez sąsiada z Zachodu. Ci, którzy interesują się trochę zagadnieniami działań tajnych służb, oczywiście wiedzą, że sprowokowanie takiego incydentu, to dla nich zadanie na poziomie elementarza. Wystarczy ulokować kilku prowokatorów, którzy wywołają awanturę, by następnie, przy pomocy agentów uplasowanych w służbach porządkowych i w mediach, podgrzać atmosferę. Niedawno przecież prasa gruchnęła wieścią, że w świetle  dokumentów Instytutu Gaucka, okazało się, że policjant, który śmiertelnie postrzelił demonstranta w Berlinie Zachodnim w 1967r., prowokując w ten sposób rozruchy na skalę Europy – był współpracownikiem Stasi. Jeśli działania tego typu mają miejsce na Litwie, ich celem jest spowodowanie odpowiednio wrogiego nastawienia opinii społecznej w tym kraju, do aktualnych sojuszników. Chodzi o to, by tamtejsze społeczeństwo nastawić negatywnie do polityki głębszego zbratania się z rywalami Rosji – Polską i Zachodem. W tej bardzo prawdopodobnej grze z udziałem tajnych służb, jest oczywiście co najmniej trzech podejrzanych graczy mogących realnie sterować biegiem zdarzeń. Obok Rosji trzeba oczywiście brać pod uwagę również przedstawicieli Litwy i Polski. Ponieważ jednak kraje nasze są związane strategicznymi sojuszami, zobowiązującymi do zgodnej współpracy za przykładem innych członków UE, u których nigdzie konflikty narodowościowe nie występują na tak długotrwałą i regularną skalę – najbardziej moim zdaniem podejrzanym w grze o antagonizowanie jest gracz wymieniony na wstępie !
Mniej więcej od XVIII wieku, mocarstwa okrążające Europę Środkową prowadzą grę polityczną i agenturalną mającą za zadanie nie dopuścić do zgodnej i niezależnej współpracy pomiędzy mniejszymi państwami tego rejonu. Ma to na celu wyizolowanie i osłabienie tych krajów, aby uczynić je łatwiejszym obiektem eksploatacji gospodarczej i politycznej, lub wręcz celem podboju. Mimo tragicznych nauk płynących z historii, zarówno elity jak i społeczeństwa tych krajów, wciąż wydają się niezdolne do wyciągnięcia wniosków i dostrzeżenia wspólnego interesu w dążeniu do jedności i ściślejszej współpracy. Pomimo, że społeczność małych krajów Europy Środkowej – od Bałtyku do Bałkanów – więcej niż 100 milionów obywateli – co stanowi potęgę, kraje te z wyjątkiem kilku papierowych inicjatyw w rodzaju "Grupy Wyszehradzkiej", nie zrobiły nic, by poprzez zjednoczenie się na zasadach partnerskich, uzyskać większą niezależność wobec mocarstw i silniejszy głos w ramach bloków politycznych – bloków, które będąc rządzone przez najpotężniejszych członków, znów wyraźnie zawodzą, gdy w grę wchodzi interes naszego rejonu, a ich przywództwo znów potajemnie flirtuje z wrogim mocarstwem. Mało tego! – "Środkowi" wciąż tkwią we wzajemnych negatywnych stereotypach i historycznych niechęciach, a wręcz pielęgnują je, z czego „wielcy” się cieszą. Ostatnio jednak pojawiło się światełko w tunelu, za które uważam zaciśnięcie większej współpracy politycznej pomiędzy Polską i Czechami. Nie jest to chyba przypadek! Czechy przeszły największą w byłym obozie lustrację i dzięki temu rządzi nimi bardziej niezależny od obcych wpływów prezydent Klaus. W Polsce zaś, dzięki jakiemuś zrządzeniu losu, władzę prezydencką też sprawuje osoba wywodząca się ze środowisk niezależnych. Nic więc dziwnego, że uczynili oni ważne kroki w kierunku polepszenia współpracy między naszymi państwami. Co ciekawe – być może za przykładem idącym z góry – od pewnego czasu także i zwykli Polacy z większą sympatią patrzą na naszych sąsiadów z południa i zamiast nazywać ich pogardliwie "pepikami", mówią o nich częściej "Bracia Czesi"!
Miałem sen!  – Śniło mi się, że któregoś dnia my Środkowi Europejczycy pójdziemy po rozum do głowy i zbudujemy niezależną, opartą na prawdziwym partnerstwie i poczuciu wspólnego interesu potęgę, której żaden "łobuz od historii" już nie podskoczy! W tym śnie była też wizja, że działania zmierzające do tego celu rozpoczną się z inicjatywy naszego Prezydenta w nadchodzącą okrągłą rocznicę bitwy pod Grunwaldem! – Dlaczego? – Zapewne dlatego, że bitwa ta jest właśnie symbolem sukcesu pewnego wielkiego sojuszu w tej części kontynentu, dzięki któremu Polaków, Litwinów oraz inne do dziś istniejące narody, nie spotkał tragiczny los Prusów i Jaćwingów!
      Może warto zaczerpnąć z tamtych doświadczeń Historii ?
                                                
                                                     Janusz Szostakowski
                                                                                                                 
P.S. W momencie gdy kończę ten tekst, z mediów płyną wiadomości o kolejnej rosyjskiej prowokacji! – Tym razem w gruzińskich mediach !

Zapraszam do mojej publikacji, pt. "Uwaga Agentura! Ostrożnie z tą Białorusią!", i do dyskusji !





                                                                       

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka